Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

niedziela, 23 listopada 2014

Polecam filmy #1

Zawsze lubiłam oglądać dużo filmów, nie mam swojego upatrzonego typu, film ma być po prostu dobry, nie powiem, że od czasu do czasu nie lubię oglądnąć łzawej komedii romantycznej, bo lubię, ale na co dzień wolę ciekawy film, dramat, takie na faktach, dobrą nieprzerysowaną komedię. Stwierdziłam, że co jakiś czas będę się z Wami dzielić oglądniętymi filmami, może zachęcę Was do ich oglądnięcia a, i może pokażę Wam te, których jeszcze nie oglądaliście. Dajcie znać czy Wam ten pomysł przypadł do gustu, żebym wiedziała, czy chcecie takie posty czy też nie :)

Sąsiedzi to film z 2014 roku, chciałam go oglądnąć od kiedy przypadkiem na mieście zobaczyłam zwiastun, zapowiadał masę śmiechu i przezabawnych scen, i rzeczywiście tak było. Film opowiada o młodym małżeństwie z dzieckiem, obok których dom wynajmuje bractwo, a jak to z bractwami bywa, uwielbiają imprezy. Na początku Mac i Teddy chcą się zaprzyjaźnić z bractwem i razem z nimi imprezują, żeby sobie przypomnieć jak to było kiedy jeszcze nie mieli dziecka. Relacje między nimi jednak zaostrzają się, rozpoczyna się walka, jest masa podstępów i niezbyt miłe zagrywki z obu stron. Film jest śmieszny, świetne sceny z imprez, ciekawa postać Zaca Efrona jako młodego lidera bractwa, no i oczywiście przezabawny Seth Rogen.

Kolejna komedia ze świetną obsadą aktorską - Michael Douglas, Robert de Niro, Morgan Freeman i Kevin Kline - czterech podstarzałych dziadków wybiera się do Las Vegas na wieczór kawalerski jednego z nich, który przez całe życie nie dał 'zaciągnąć się' do ołtarza, nie trudno się domyślić, że Jego wybranka jest dużo od niego młodsza. Jeden z nich wpląta się w romans, drugi pobije się na dyskotece, trzeci chce ulec pokusie a czwarty chce zrobić wszystko aby do ślubu nie doszło. Film Last Vegas to dobra komedia z czołówką świetnych aktorów, nieprzesadzony, nie zanudza, nie ciągnie się, idealny na wieczór we dwoje czy też w gronie znajomych.


Millerowie, to komedia z Jennifer Aniston, oczekiwałam czegoś lepszego po filmie, ale nie jest najgorszy, Jennifer chyba znudziło się już granie w komediach, bo wszędzie gra wnerwione, klnące laski, daleko jej do słodkich dziewczyn, które grała we wcześniejszych filmach. Diler w średnim wieku, tancerka w klubie go go, typowa męska ciapa i dziewczyna mieszkająca na ulicy, udając kochającą się rodzinę, starają się przeszmuglować narkotyki przez granice. Duża ilość śmiesznych tekstów zwłaszcza ze strony 'ojca rodziny', dość śmieszne dialogi, całość ogólnie spójna, pod koniec film robi się mniej śmieszny i jakiś taki nijaki.. Ogólnie ciekawy, o ile nie oczekuje się nie wiadomo czego.


A teraz mój faworyt, oglądałam ten film kilkanaście razy i lubię do niego wracać. Lekki, przyjemny, życiowy, nie jest to typowa komedia z masą śmiechu i głupimi dialogami. Artur to synek bogatej mamusi, który szasta pieniędzmi na prawo i lewo, życiowy lekkoduch, balangowicz, który nie wie co to praca, obowiązki i do tego ma - nianię. Vivian, bo tak mówi o matce stawia mu warunek, ma wyjść za Susan albo koniec z pieniędzmi, Susan to dość stanowcza, wymagająca kobieta, która wie czego chce. Artur nie jest gotowy na małżeństwo, ale nie widzi innego wyjścia, w między czasie zakochuje się w przypadkowo spotkanej kobiecie, więc musi wybrać między pieniędzmi a prawdziwą miłością. Lekka, przyjemna komedia, świetna postać Russella Brand'ta, piękna relacja między głównym bohaterem a nianią oraz zimne relacje rodzinne z matką, składają się na ciekawy, dający do myślenia film.


Bez reguł - Unthinkable, to film, któremu daleko do komedii, thriller, który do samego końca trzyma w napięciu i szczerze czekasz do końca aby się dowiedzieć, czy zakładnik kłamie i czy uda im się odnaleźć bomby. Terrorysta islamski umieszcza w trzech miejscach na terenie USA bomby jądrowe, na ich zdemontowanie służby specjalne mają dwa dni, ale.. nie wiedzą gdzie one się znajdują. 'H' - tajniak, stosuje brutalne metody przesłuchań aby wydobyć informacje o ukrytych bombach. Sami zobaczcie jak daleko się muszą posunąć aby je zdobyć..



Panaceum to film, który wywarł na mnie duże wrażenie, na początku wydawał się nijaki, monotonny, momentami wręcz nudny, ale nie zrażajcie się tym, to tylko początek jest nijaki. Emily i Martin wiodą udane życie, oboje są piękni, młodzi i kochają się ponad wszystko, sytuacja zmienia się kiedy Martin trafia do więzienia za przestępstwa finansowe. Wymarzone życie Emily rozsypuje się i nie radzi sobie ona z nową sytuacją, jej psychika nie wytrzymuje. Gdy jej mąż wychodzi z więzienia, sytuacja jest jeszcze gorsza. Z kryzysu próbuje wyciągnąć ją lekarz psychiatra, którego metody leczenia przynoszą oczekiwane rezultaty. Jednak pewnej nocy Emily dopuszcza się czegoś, czego nie jest świadoma, w wyniku czego trafia do szpitala psychiatrycznego, a cała wina zostaje zrzucona na lekarza, który ją leczył. Po obserwacji i wnikliwych badaniach lekarza, okazuje się, że nie wszystko jest tym, czym się wydaje, a i chora Emily więcej ma za skórą niż można by się spodziewać.




Dom snów to gratka dla fanów nowego Bonda, Daniela Craiga, bohaterem filmu jest Will Attenton, który wraz ze swoją rodziną wprowadza się do nowego domu, w którym, jak się później okazuje, dokonano morderstwa. Podejrzewany o zbrodnie mąż, nadal żyje, a Will i sąsiadka mają wrażenie, że nie wszystko w tej sprawie zostało rozwiązane i zbadane. Will próbując odkryć prawdę, dowiaduje się przerażających rzeczy, na które nie był przygotowany..


Widzieliście te filmy? Podobały Wam się? A może chcecie któryś oglądnąć?
Serdecznie zapraszam do oglądnięcia, nie zawiedziecie się :)

piątek, 21 listopada 2014

Nauka duńskiego - jak wygląda?

Tak jak pisałam Wam w praktyczym wpisie na temat przyjazdu do Danii, każdy kto przyjedzie i ma już pozałatwiane wszelkie papiery, ma prawo do 5 letniej, darmowej nauki języka duńskiego w szkole językowej - Sprogcenter. Wystarczy iść do kommuny i poinformować, że chciałoby się uczęszczać na zajęcia, następnie kommuna przydziela do szkoły językowej, podlegającej pod kommunę. Po pewnym czasie, otrzymuje się list, z którym danego dnia trzeba się stawić w szkole na rozmowę. Rozmowa ma za zadanie sprawdzenie umiejętności, sprawdzenie czy zna się jeszcze inny język niż swój własny, jakie szkoły ma sięskończone, po ocenie wszelkich umiejętności i sprawdzeniu informacji zostaje się przydzielonym do konkretnej grupy i poziomu. 


Nauka duńskiego [model nauki duńskiego możecie zobaczyć poniżej] dzieli się na trzy poziomy - Danskuddannelse 1, 2 i 3, z czego:
- danskuddannelse 1 - jest dla osób, które nie mają szkoły, bądź mają tylko np. szkołę podstawową, które nie nauczyły się pisać i czytać we własnym języku, bądź nie znają alfabetu łacińskiego,

- danskuddannelse 2 - jest dla osób, które mają szkołę podstawową lub inną ukończoną w swoim kraju, którzy będą 'wolniej', przez dłuższy czas, uczyć się duńskiego jako drugiego języka,

- danskuddannelse 3 - jest dla osób, które mają szkoły tj. podstawową, gimnazjum, liceum bądź/i studia ukończone w swoim kraju bądź mieli naukę w języku angielskim bądź innym podobnym do duńskiego, którzy będą się szybciej i intensywniej uczyć duńskiego jako drugiego języka. 
Każdy z poziomów podzielony jest na 6 modułów, z czego każdy kończy się testem.


Jak wygląda nauka języka duńskiego?

Przychodząc do szkoły dostajemy wszelkie materiały do nauki, książki, kserówki, płyty, mamy dostęp do biblioteki szkolnej i możemy korzystać z wszelkiej pomocy oferowanej w szkole. Nauczyciele są przeważnie Duńczykami i nauka jest prowadzona tylko, i wyłącznie w tym języku, nie ma tłumaczeń na inny język, oczywiście są wyjątki, gdzie są szkoły które oferują np. polskich nauczycieli, którzy pomagają zrozumieć i tłumaczą zagadnienia na język polski. Normalnie nauka odbywa się w języku duńskim, z obrazków w książkach można zrozumieć o czym jest mowa. Naukę zaczyna się od podstawowych zwrotów - przedstawianie się, powiedzenie skąd się jest, ile ma się lat. Następnie mamy pory roku, dni tygodnia, miesiące, kolory, owoce, warzywa, także bardzo podstawowe zagadnienia, poprzez które można opowiedzieć coś o sobie i przeprowadzić krótki dialog. Z czasem dochodzą trudniejsze zagadnienia, słownictwo, a na wyższych modułach gramatyka i zadania właśnie z gramatyki. Nauczyciele skupiają się także na poprawnej wymowie, bo język duński należy do tych gdzie, co innego jest napisane, a co innego się wymawia..więc sami rozumiecie. Kiedyś obcokrajowcy mieli tylko 3 lata, żeby darmowo uczęszczać na zajęcia, od tego roku okres ten został zmieniony na lat 5. Nauka na module trwa od 3 d 6 miesięcy, po przerobionym odpowiednim materiale, moduł kończy się testem.

Jak wyglądają testy?

Moduł 1 kończy się ustnym testem, na którym trzeba zaprezentować jeden z trzech tematów (max. 1 minuta) i odpowiedzieć na pytania. A także opowiedzieć co jest na obrazku i odpowiedzieć na pytania do niego, które zada nauczyciel.

Moduł 2 kończy się już testem składających się z czterech części - słuchania, czytania, mówienia i pisanie. Uczeń wysłuchuje trzech zadań i ma znaleźć prawidłowe odpowiedzi, następnie czytanie tekstu ze zrozumieniem, gdzie znowu trzeba znaleźć prawidłowe odpowiedzi i test ustny, gdzie prezentujemy jeden z trzech przygotowanych przez siebie tematów i odpowiedzi na pytania oraz opis i dialog na temat obrazku, to zadanie robi się w parach. Ostatnie zostaje napisanie listu bądź e-maila.

Moduł 3 kończy się testem ze słuchania i pisania, 4 zadania ze słuchania i dwa pisemne - napisanie ogłoszenia i e-maila, bądź listu i e-maila.

Moduł 4 składa się ponownie z czterech części - słuchania, czytania, pisania i mówienia. Słuchanie i czytanie standardowo przypasowywanie prawidłowych odpowiedzi, zadania z pisania to napisanie ogłoszenia/reklamacji bądź innego rodzaju krótszej formy pisemnej oraz napisanie historii. Test ustny odbywa się w parach, należy przeczytać 3 książki i przygotować 2 tematy, gdzie na teście losujemy o czy będziemy opowiadać. Następnie rozmawiamy w parach na temat wylosowanego tematu, gdzie powinniśmy podać naszą opinię oraz prowadzić dialog.

Test po module 5 jest podobny do tego po module 4 lecz nie ma w nim słuchania, mamy czytanie wraz z rozumieniem tekstu i pisanie krótkiej/długiej formy pisemnej oraz po raz kolejny test ustny w parach, gdzie prezentuje się jeden z wybranych tematów oraz prowadzi dialog na wylosowany temat.

Moduł 6 kończy się oficjalnym testem - Studieprøven - testy odbywają się dwa razy w roku w okresie May/Czerwiec[zapisy na początku marca] i Listopad/Grudzień [zapisy na początku września] Test składa się z części pisemnej, słuchania i testu ustnego. Cena takiego testu to około 1400 kr. 


Nauka duńskiego dzienna i wieczorowa

Języka duńskiego można uczyć się w systemie dziennym i wieczorowym, godziny rozpoczęcia i ilość godzin, różnią się zależnie od poziomu:
Danskuddannelse 2 prowadzi zajęcia w systemie dziennym, moduły 1 - 6, to 15 lekcji rozdzielonych na trzy dni w tygodniu, w godzinach od 9 do 15. W systemie wieczorowym, moduły 1-6, to 5/6 lekcji rozdzielonych na dwa dni w tygodniu poniedziałek/środa bądź wtorek/czwartek w godzinach 16:50 - 18:50 i 19:05-21:05, godziny mogą się różnić zależnie od szkoły. 

Danskuddannelse 3, zajęcia w systemie dziennym, 12 lekcji, podzielonych na trzy dni w tygodniu, w godzinach od 9 do 12 oraz system wieczorowy, 6 lekcji, rozdzielonych na dwa dni, poniedziałki/środy bądź wtorki/czwartki w godzinach 18:40 - 21:05.
Ja teraz się przeniosłam na zajęcia wieczorowe i powiem Wam, że godzina jest okropna.. na szczęście nauczycielka jest fajna, więc wszystko idzie łatwo i przyjemnie, ale zdecydowanie więcej jest zadań domowych i zwłaszcza tych z gramatyki.. :)

To by było na tyle :) Mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam Wam jak wygląda nauka języka duńskiego, tutaj, na miejscu. 
Jestem ciekawa jak wygląda nauka innych języków za granicą, macie jakieś doświadczenie z nauką języka za granicą? Podzielcie się, chętnie poczytam :)

Miłego!

wtorek, 18 listopada 2014

Tortilla z nadzieniem łatwym i szybkim do przygotowania

Zauważyłam, że każdy z nas przyrządza tortille, w inny sposób, jedni przypiekają ją na patelni, inni zapiekają w piekarniku z dużą ilością sera, kolejni robią warzywną a inni mięsną, opcji pełno, do koloru do wyboru, każdy robi taką, jak jemu pasuje. Jakiś czas temu Sonia, prywatnie moja przyjaciółka, na swoim blogu pokazywała w jaki sposób przyrządza tortillę, postanowiłam więc, że i ja pochwalę się swoją, a co mi tam. Każdy sposób jest dobry, a może odkryjecie, taki, którego jeszcze nie znałyście :)

Tortilli chyba za bardzo nie muszę Wam przybliżać, każdy zna i mam nadzieję, że lubi?! Ja uwielbiam! Szybka, łatwa w przygotowaniu, idealna na dni, kiedy nie było czasu przygotować porządnego obiadu, ale i sprawdza się jako kolacja czy przekąska. Swoją robię przeważnie w jeden, ulubiony przeze mnie sposób, choć nie powiem, że tej standardowej z warzywami i kurczakiem nie lubię. 

Do przygotowania 'nadzienia' do tortilli będą Wam potrzebne [ilość na około 6 placków]:
- dwie piersi z kurczaka,
- puszka czerwonej fasoli,
- puszka kukurydzy,
- ketchup,
- przyprawy - papryka, chili.


Kurczaka kroję w kosteczkę, doprawiam papryką i ociupinką chili, oczywiście jak lubicie na ostro to proszę bardzo, szalejcie z chili. Wrzucam kurczaka na patelnie i czekam aż się podsmaży, w tym samym czasie odlewam soki z fasoli i kukurydzy, dodaje je do gotowego kurczaka. Cały czas mieszam, żeby się nie przypaliło, jak wszystko delikatnie zmiękło dodaje ketchupu, cały czas mieszając aby całość nabrała konsystencji sosu, tak jak na poniższym zdjęciu. Czekam aż wszystko zacznie 'bulgotać', nabierze dość jednolitego koloru i gotowe.


Podgrzewam placki i nakładam nadzienie, za minutę tortilla znika z powierzchni talerza :) całość prezentuje się smakowicie, czyż nie?! I tak samo smakuje, uwierzcie mi. Radziłabym dodać ketchupu Heinz bądź inny, ale nie ten z Kotlina bo nadaje nadzieniu słodkość, co nie każdemu może smakować.


Przygotowanie nadzienia zajmuje jakieś 20 minut, także jak widzicie, bardzo szybki sposób na przekąskę, która mam nadzieję, przypadnie Wam do gustu. Dajcie znać jeśli spróbujecie!

A Wy jakie tortille przyrządzacie? Pochwalcie się, może i ja wypróbuje czegoś nowego :)


niedziela, 16 listopada 2014

dlaschroniska.pl - pomóż zwierzakom!

Zastanawialiście się kiedyś ile jest bezdomnych zwierząt i tych, które w schroniskach liczą na to, że ktoś przyjdzie i zabierze je ze sobą do domu? Mnóstwo. Biedne błąkają się gdzieś po miastach, lasach, głodne i brudne, ktoś je najpierw wziął, bo przecież szczeniaczek taki śliczny, dzieci się będą cieszyć, a potem co? Wyrzucił jak zużytą zabawkę, bo szczeniaczek nie jest już małym szczeniaczkiem, tylko urósł i trzeba wychodzić na spacer, zająć się nim, karmić, dzieci straciły zainteresowanie, a dorośli czasu nie mają. To po co trzymać zwierzaka, do samochodu, za miasto i wyrzucają w lesie, a Bogu ducha winien piesek, chodzi i szuka swojego domu. Pisząc to mam łzy w oczach i serce mi pęka, bo nie mogę zrozumieć jak ludzie mogą być tak podli? Biorą życie i są za nie odpowiedzialni, przecież pies/kot czy inne zwierze, też ma uczucia, też pragnie drugiej osoby, ciepła, a nie zabawy na chwilę, a potem wyrzucenia za drzwi. Wziąłeś życie, jesteś za nie odpowiedzialny, nie dajesz rady, poproś o pomoc, nie krzywdź. Wiele razy widziałam porzucone psy, filmiki, na których ludzie maltretują zwierzęta i nie jestem w stanie pojąć, co te zwierzęta im zrobiły, że tak bestialsko, je traktują?! Małe, bezbronne, które potrzebuje ciepła i miłości. Tylko człowiek potrafi być taką okropną karykaturą i niszczyć to co dobre. Serce mnie boli jak widzę po okaleczane zwierzaki, z ogromnym żalem w oczach a zarazem nadzieją, że znajdzie się ktoś lepszy niż poprzedni 'pan czy pani', i przygarnie ich do siebie. Ja przez wiele lat, błagałam rodziców o psa, warunków za bardzo nie mieliśmy, za małe mieszkanie, system pracy moich rodziców też za bardzo nie pozwalał, bo zwierzak przez większą część dnia byłby sam, a nie o to chodziło. Potem zrozumiałam, zwierze to odpowiedzialność, nie tylko chęć posiadania. Dalej chcę psa i wiem, że prędzej czy później będę go mieć, ale do tej decyzji trzeba dorosnąć, bo pamiętajmy, zwierzę to nie jest zachcianka na chwilę.

Psa mieć nie mogłam, ale chciałam w inny sposób pomóc zwierzakom, żeby choć trochę poprawić ich byt. Codziennie klikam w wszelkiego rodzaju banery, za które płacą sponsorzy i dzięki temu zwierzaki dostają jedzenie i potrzebne rzeczy. Szukając, jak jeszcze mogę pomóc weszłam na dlaschroniska.pl, projekt wspierany przez Pustą miskę, której banner od zawsze jest u mnie na blogu, i chyba od powstania pomysłu, klikam na niego codziennie, Was zachęcam do tego samego. Nie każdy z nas może mieć psa czy kota na własność ale jest wiele sposobów, przez które możemy pomóc tym, które są w schroniskach. Dlaschroniska.pl zajmuje się polepszeniem bytu zwierzaków, które właśnie tam się znajdują. 


Pomoc poprzez stronę dlachroniska.pl, jest bardzo prosta, pokażę Wam to krok po kroku, mam nadzieję, że to ułatwi sprawę.

Wchodzimy na dlaschroniska.pl, możemy wybrać konkretne schronisko i wybrać stamtąd zwierzaka, bądź przejrzeć wszystkie potrzebujące zwierzaki i wybrać tego, któremu chcemy pomóc, dużo jest takich, których jeszcze nikt nie wybrał, warto więc zjechać trochę niżej na stronie i wybrać z tych, które jeszcze nic nie dostały.


Wybieramy zwierzaka, i to co chcemy mu przekazać, karmę, zabawki, obroże, decyzja należy do Was. To Wy sami decydujecie ile chcecie przeznaczyć na pomoc, czy będzie to puszka z jedzeniem, sucha karma czy miska. Pamiętajcie, nie liczy się ilość, ale to, że chcecie pomóc, zwierzaki na pewno będą wdzięczne za każdą.


Po wybraniu, przechodzimy do płatności za rzeczy, mamy do wyboru płatność przelewem bądź przez konto dotpay. Cieszę się, że jest opcja dotpay, ponieważ mając konto w duńskim banku, nie mam możliwości zrobienia przelewu, więc mogę zapłacić kartą.


Płacimy, czekamy na potwierdzenie i otrzymujemy miłego maila, że zwierzak, nie może się już doczekać przesyłki :)


Trzy minuty i pomoc powędrowała do zwierzaka. Plusy dla strony za to, że sami decydujemy co chcemy przekazać zwierzakowi i jakiemu chcemy, możemy przeczytać jego historię, a także zobaczyć, czego najbardziej potrzebuje. Tak jak widzicie bardzo łatwo można poprawić byt zwierzaka, a przecież o to właśnie w tym wszystkim chodzi :) Nie musicie kupować karmy za 100 zł czy zabawek za 50 zł, to od Was zależy ile chcecie przekazać, chcecie kupić jedną karmę czy jedną zabawkę? Super! Każda pomoc się przyda, a małymi kroczkami każdy ze zwierzaków otrzyma to, czego potrzebuje. Pomagacie, na tyle, na ile macie możliwości finansowe, i możecie być pewni, że zwierzak, otrzyma zakupione przez Was rzeczy. To jak, pomożecie zwierzakom?

Wraz z Moim Chłopakiem, zdecydowaliśmy, że co miesiąc będziemy przeznaczać konkretną sumę na pomoc zwierzakom. Potrzebujących jest tak wiele, że chciałoby się ją dać wszystkim, ale niestety nie da się, więc mam nadzieję, że nasza comiesięczna wpłata choć trochę uszczęśliwi zwierzaki. Zróbcie to samo, pamiętajcie, dobro wraca :) idzie zima, chłodniejsze dni, sprawcie, żeby święta i Mikołaj zawędrował też do schronisk. 

Gorąco zachęcam Was do pomagania zwierzakom poprzez zakup karmy bądź zabawki, ale także abyście umieszczali banerek z informacją o akcji na swoim blogu/stronie czy na facebooku. Nagłaśniajmy takie sprawy, aby informacja o potrzebie pomocy doszła jak najdalej, i aby dzięki temu można było uszczęśliwić większą ilości zwierzaków, których nie możemy zabrać do domu.

Miłego,
Pat.



Wpis powstał za porozumieniem z dlaschroniska.pl

środa, 12 listopada 2014

Domowy paprykarz i pasta z makreli

Znacie ten moment, kiedy robicie kolejną kanapkę i myślicie 'no tak znowu to samo, jaka Ty jesteś przewidywalna, nie ma nic innego, z czym można by ją zrobić', nie? No to ja chyba jestem ewenementem. Nigdy nie robiłam wymyślnych kanapek, za nastolatki byłam przewidywalna w 100%, zawsze kanapka z żółtym serem i ketchupem, ewentualnie z nutellą, bo ta przecież była najlepsza na świecie! Dopiero później jak zaczęłam mieszkać sama to zaczęłam używać ogórków, sałaty, rzodkiewki, znudziły mi się te zwykłe, chciałam zrobić coś wymyślnego. Lepiej smakowała ta, na której było pełno warzyw i jakaś wędlina, ser, im więcej tym lepiej. Tyle że ile rodzai kanapek można zrobić?! Zapewne wiele, tyle, że nie wszystko nam przypada do gustu. A ja do tych wybrednych należę, chociaż muszę powiedzieć, że z wiekiem do wielu rzeczy idzie się przyzwyczaić, a i nawet smakują te rzeczy, które kiedyś omijałam szerokim łukiem. Znacie to prawda? Tak myślałam, chyba każdy musi przez to przejść. Kiedyś nie lubiłam makreli, pomidorów, szczypiorku [chociaż do niego nie pałam ogromną miłością], cebuli a dzisiaj pokażę Wam coś co z nich wyczarowałam. 

Chciałam w końcu na kromce chleba zobaczyć coś innego niż zazwyczaj, a ostatnio jak coś sobie postanowię, to staram się tego trzymać [oby tak dalej]. Miałam okres w życiu kiedy zajadałam się paprykarzem, kojarzycie chyba taką czerwoną puszeczkę w której go można kupić?! Chodził mi po głowie od jakiegoś czasu i dałabym wszystko, żeby go zjeść, ale w Danii wszystkich polskich specyfików nie kupię, więc musiałam obejść się smakiem. Tak bardzo chodził mi po głowie, że nie mogłam o nim przestać myśleć, postanowiłam przejrzeć cały internet, przejrzałam kilkadziesiąt przepisów i stwierdziłam, że paprykarz to nie taka trudna sprawa, wręcz banalna. Wracając do domu kupiłam wszystkie składniki a wieczorem zabrałam się do roboty. Wyczarowałam je w przeciągu godziny a potem chodziłam dumna z siebie jak paw, znacie to uczucie kiedy zrobicie coś po raz pierwszy i wyjdzie, jest dobre, takie jak myśleliście, że będzie?! To wiecie o czym mówię.


Czy tylko ja myślałam, że paprykarz to trudna rzecz do zrobienia? Jeśli tak myślicie to na pewno zmienicie zaraz zdanie. Sprawa jest prosta, nie wiem czemu myślałam inaczej.

Do zrobienia potrzebna jest makrela, paczka ugotowanego ryżu, koncentrat pomidorowy ok. 200 gram, cebula, sól, pieprz, chili i papryka (sypka).
Cebulę kroimy w kosteczkę [jest to najbardziej znienawidzona przeze mnie rzecz], podsmażamy na oleju, kiedy się zeszkli dodajemy trochę cukru. Makrelę oczyszczamy z ości i razem z ryżem, i koncentratem dodajemy do cebuli i mieszamy. Doprawiamy do smaku, przekładamy na miskę do ostygnięcia, dajemy na noc do lodówki. I po krzyku. Jeśli paprykarz wyjdzie za suchy, można dodać 2-3 łyżki oleju i wymieszać, jak dla mnie wyszedł pyszny!


Kupiłam więcej makreli więc nie chciałam, żeby się zmarnowała, wzięłam więc od mojej kochanej sąsiadeczki (pozdrawiam Cię Sylwunia serdecznie :) przepis na pastę z makreli. Robiła ją jakiś czas temu, smakowała pysznie, więc żal było nie zrobić. Przepis kolejny prosty i czas robienia krótki. Składniki to makrela, 4 ugotowane jajka, szczypiorek, dwie łyżki majonezu, dwie łyżki musztardy (tutaj dijon), sól, pieprz. Makrelę oczyszczamy z ości, jajka i szczypiorek kroimy na kawałeczki, wszystko wsypujemy do miski, dodajemy majonez i musztardę, przyprawiamy do smaku. I gotowe, czyż nie proste?! 


Pysznie, smacznie, domowo i w końcu nie nudno :) kanapki prezentują się pięknie, pasty szybkie i łatwe w przygotowaniu, więc na pewno będą alternatywą przy jesiennych kolacjach.


A wy z czym przeważnie robicie kanapki? Jesteście przewidywalni czy eksperymentujecie?
A może sami robicie jakieś pyszne pasty, podzielcie się nimi, chętnie wypróbuje coś nowego :)

poniedziałek, 10 listopada 2014

10 programów, które warto oglądnąć

Znacie ten moment, kiedy leżycie wieczorem w łóżku, chcielibyście oglądnąć coś ciekawego i przeskakujecie pilotem z kanału na kanał i NIC nie ma?! Na pewno tak. Mnie się to zdarzało wiele razy, i zawsze się denerwowałam, że nie ma nic w telewizji, a jak już leci, to przeważnie pokrywa się z czymś innym ciekawym co też chciałabym oglądnąć, paranoja. Na szczęście znalazłam parę programów, którymi mogę zająć wieczory i nie marudzić, i nie denerwować się, że znowu nie ma co oglądać. Nie jestem typem dziewczyny, która lubi oglądać typowe programy dla kobiet, wolę te, które czegoś uczą, są ciekawe, dają do myślenia, są życiowe. Bardziej męskie przypadają mi do gustu, o survivalu, sztuce przetrwana, te z ciekawostkami odnośnie umysłu i te, przy których trzeba się zastanowić 'jak on to zrobił'. To właśnie lubię. Zapraszam Was więc na programy, które, moim zdaniem, warto oglądnąć, może Was coś zaskoczy i zaciekawi. 

Zacznę moimi ulubieńcami Ed Stafford: Poza cywilizacją, Nagi instynkt przetrwania i Zaplątani w survival. 


Wszystkie programy są o podobnej tematyce, rozgrywają się w pięknych krajobrazach, dzikiej, nieokiełznanej przyrody, gdzie głównym celem jest przeżycie w warunkach jakie tworzy dla nich natura. Ed Stafford to podróżnik, odkrywca, były kapitan brytyjskiej armii i pierwsza osoba która pieszo przeszła Amazonkę. Ed jest bardzo charyzmatyczną postacią, zabawny, wesoły, znający się na sztuce survivalu i przetrwania, a poza tym bardzo pozytywny człowiek. Jeśli chcielibyście bliżej poznać Ed'a zapraszam Was do przeczytania wywiadu z nim, który przeprowadził Andrzej z JestKultura, wywiad możecie przeczytać klikając tutaj. Ed Stafford: Poza cywilizacją, to kolejny program, który stara się udowodnić, że można przeżyć w każdych warunkach, mając choć trochę wiedzy na temat sztuki przetrwania. Warto zajrzeć dzisiaj o 22:00 na Discovery Channel i poznać Ed'a, osobiście jest on moim ulubieńcem, cieszę się razem z nim kiedy udaje mu się rozpalić ogień czy znaleźć coś do jedzenia, pieszczotliwie wraz z Moim Chłopakiem nazywamy go Edziem :)


W Nagim instynkcie przetrwania, co odcinek poznajemy nową parę, obcych sobie ludzi, którzy zostają pozostawieni w konkretnym miejscu na ziemi, bez jedzenia, picia i ubrań. Przez 21 dni mają za zadanie znaleźć sobie miejsce do spania, pożywienie i najważniejsze, przetrwać. Borykają się z pogoda, samotnością, głodem i strachem, czy przetrwają do końca. Kilkoro z nich, rezygnowało po paru dniach, ale i dość dużej ilości osób udało się wytrwać do końca, najważniejsza w tym wyzwaniu jest współpraca i wzajemna pomoc. Nie każdemu z nich udaje się pozytywnie rozwiązać wszystkie problemy, a i ja oglądajc program zastanawiam się jakbym sobie poradziła w sytuacjach, z którymi walczą uczestnicy. Macie czas dziś o 21:00 to włączcie Discovery Channel i zobaczcie Nagi instynkt przetrwania.


Zaplątani w survival, to kolejny program o sztuce przetrwania tyle, że teraz spotykają się dwie obce sobie osoby, zawodowi survivalowcy, którzy muszą spędzić 21 dni razem, złączeni.. 2 metrową liną. Muszą walczyć z przeciwnościami losu, przyrodzie i sobie samym. Muszą dotrzeć do punktu ewakuacji, miejsca w którym zostaną rozdzieleni. Zaplątani są emitowani w każdy poniedziałek, zaraz po Nagim instynkcie przetrwania i Ed Stafford: Poza cywilizacją, na kanale Discovery Channel o godzinie 23:00.


Zastanawialiście się kiedyś ile może Wasz mózg? Co widzimy a co nam umyka? Jakie czynniki wpływają na koncentracje, obserwacje? Nie?! To musicie oglądnąć Pułapki umysłu, zdziwicie się jak dużo może nasz mózg i jak wiele można przeoczyć ale, i wytłumaczyć. W każdym odcinku twórcy za pomocą eksperymentów pokazują nam jak złożone są możliwości naszego mózgu. Po oglądnięciu, zobaczycie jak wiele rzeczy jeszcze nie wiecie o swoim mózgu :) Program w każdy wtorek o 21:30 i 22:00 na National Geographic Channel.

Wierzycie w magię? Ja już sama nie wiem oglądając programy o magii, głowię się jak udało mu się to zrobić, na wszystko przecież jest gdzieś odpowiedz, mimo to dalej zachodzę w głowę 'jak to możliwe?'. Nie jestem w stanie wytłumaczyć rzeczy które widzę, zastanawiam się czy ludzie, którzy biorą udział w programie są podstawieni i jak to wszystko się odbywa. Oglądając Dynamo więcej niż magia i Uwaga trik, nie jestem w stanie wyjaśnić tego co robią, w jaki sposób to robią, cały czas myślę 'przecież to niemożliwe', a jednak jakimś sposobem to robią, więc jak?! Potem przestaje się zastanawiać, oglądam z otwartą ze zdziwienia buzią i czekam co się wydarzy następne. Sekret gdzieś tkwi i na pewno jest możliwy do rozwiązania, ale ja wolę nie wiedzieć i żyć w przekonaniu, że czary istnieją :) Dynamo w każdy czwartek o 21:00 i 22:00 na Discovery Channel a Uwaga trik w piątki o 21:00 na Discovery TurboExtra.


Szef jak szpieg to program przy którym wzruszam się i płaczę jak bóbr, po prostu nie mogę się opanować. Cieszy mnie to, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie i musimy pamiętać, że karma wraca. W programie szefowie firm, przebierają się, żeby incognito szpiegować swoich pracowników i zobaczyć jak funkcjonuje firma i jego oddziały, od środka. Na koniec zaprasza pracowników z którymi współpracował przez ten czas, aby się ujawnić. Rozmowy te przeważnie zawsze kończą się łzami szczęścia i pomocą ze strony szefa. Pracownicy pracują ciężko, mają swój życiowy bagaż o którym niechętnie mówią bądź wzruszają się, bo mieszkają z dala od rodzin czy mają  problemy, na szczęście szefowie nie są bezduszni i wynagradzają pracowników w sposób, którego nigdy by się nie spodziewali. Program jest emitowany na kanale BBC Knowledge o godzinie 19:00.

Kolejne trzy programy nie są już emitowane, ale można jeszcze znaleźć ich powtórki bądź odcinki online. Dwa z nich to kolejne o survivalu, chyba mam jakiegoś świra na tym punkcie, teraz to widzę, z ilości programów w tym temacie no i magia, niewiadoma, ciekawa. 


Wkręceni w survival, to program gdzie 5 przyjaciół, survivalowców, byłych wojskowych, w każdym odcinku wybiera jednego z nich, który zostaje porwany i porzucony w niewiadomym mu miejscu na ziemi. Zostają mu zabrane wszystkie narzędzia jakie może mieć przy sobie, to pozostała 4 decyduje co mu zostawią do pomocy. Następnie porwany ma 100 godzin aby dojść do cywilizacji, nie ma mapy, ani nie za bardzo wie gdzie jest, musi zdać się na swoje zdolności i umiejętności przetrwania.


Dorwać komandosa, Joel Lambert to były komandos Navy SEAL, w ciągu 48 godzin, ma zrobić wszystko aby nie dać się złapać jednostkom specjalnym, zostaje pozostawiony w trudnym terenie i ma ze sobą tylko to, co może unieść na plecach, resztę przydatnych rzeczy musi znaleźć po drodze. Klikając tutaj, możecie zobaczyć jego zmagania z Polską strażą graniczną i zobaczyć czy udało mu się uciec, czy może został złapany :)

Troy, potęga magii to kolejny z 'magicznych' programów, który do dzisiaj mnie zadziwia, ale tak jak wcześniej mówiłam, nie chcę wiedzieć jak oni to robią, wolę z niedowierzaniem patrzeć na rzeczy, których nie potrafię wyjaśnić. 



Widzieliście, któryś z programów? Podobały się Wam? 
A może macie jakiś inny ciekawy do zaproponowania?
Podzielcie się nimi w komentarzu, chętnie znajdę coś nowego do oglądania wieczorami :)


sobota, 8 listopada 2014

Mikstura na przeziębienie

Listopad to miesiąc kiedy już jest dużo zimniej, bardziej mokro, szaro, buro i dużo łatwiej złapać jakiegoś wirusa, który się przypałęta i chce z nami zostać na dłużej. Ja z początkiem jesieni staram się jeść więcej witamin w formie owoców i warzyw a także nie narażać się na przemoknięcie, przemarznięcie czy przegrzanie. Niestety czasem tak jest, że nie ważne jak bardzo dbamy o siebie, to choróbsko się przypałęta i będzie chciało nas rozłożyć na parę dni, nie każdy może sobie pozwolić na parę dni leżakowania w łóżku, a chodzenie do pracy z zakatarzonym nosem i bolącą głową też nie jest przyjemne. Jak sami wiecie, lepiej zapobiegać niż leczyć, już od dawna wyznaję tę zasadę i jak na razie [odpukać] idzie mi dobrze. 

Co robię? Stosuję 'miksturę' z przepisu mojego Taty Babci czyli mojej Prababci. Kiedyś nie znosiłam jej niesamowicie, śmierdziała, była okropna w smaku i przez gardło nie chciała przejść. Jak tylko zaczynał się okres jesienny dopadały mnie przeziębienia słyszałam od Taty, 'zrobię Ci miksturkę i Ci pomoże, jutro się będziesz lepiej czuć'. A ja oczywiście nie chciałam, zapierałam się nogami i rękami, żeby tylko jej nie robił. Z czasem z wielką niechęcią zaczęłam ją pić, ale tylko w sytuacjach krytycznych, dalej przy lekkich przeziębieniach wolałam smarkać i prychać, niż wypić to obrzydlistwo. Odkąd zaczęłam mieszkać sama, co raz częściej dopadały mnie przeziębienia, duńska pogoda nie działała na mnie dobrze, z resztą wracanie wiecznie przemoczoną do domu, też nie. No i stało się, robiłam sobie tę cholerną miksturę, nie żebym nagle ją uwielbiała, ale widziałam, że działa, w końcu naturalne składniki są o wiele lepsze niż trucie organizmu lekami a wieczne branie leków przeciwbólowych i tabletek na gardło za bardzo nie pomagało. W końcu przebolałam zapach, zatykałam po prostu nos przed jej wypiciem [co robię do dnia dzisiejszego], a i niesmak zostawał w buzi tylko przez chwilę, więc nad czym tu biadolić? Raz, ciach, wypić pół kubeczka a na drugi dzień człowiek czuję się już o niebo lepiej, przy cięższym przeziębieniu warto wypić sobie miksturę dwa dni pod rząd. Skoro działa na mnie i kilkanaście osób, którym ją daje/namawiam do picia, to i chyba Wam nie zaszkodzi?! I może w końcu raz na zawsze pozbędziecie się przeziębień, ja już [odpukać] miewam je co raz rzadziej. 


Do zrobienia mikstury potrzebne będą:
- 2-3 ząbki czosnku, zależnie od wielkości,
- łyżka stołowa miodu,
- pół cytryny,
- 50 ml ostygniętej, przegotowanej wody (ok. 10-15 min. po zagotowaniu) 

Czosnek i cytrynę wyciskamy, dodajemy łyżkę miodu i porządnie mieszamy, na koniec dodajemy wodę i znowu mieszamy. Kiedy mikstura jest jednolita, przykrywamy kubek talerzykiem bądź pokrywką i ostawiamy na kilka godzin, żeby wszystkie składniki się ze sobą przeżarły. Miksturę wypijamy na noc, przed położeniem się do łóżka i porządnie przykrywamy się kołdrą, żadnych wystających poza łóżko nóg! :) 
Jeśli na następny dzień, jeszcze nie czujecie się idealnie, zróbcie sobie jeszcze dwie takie mikstury w ciągu dnia, jedną na popołudniu, drugą na wieczór. No i ubierzcie się ciepło, nie paradujcie z gołym tyłkiem, bo wtedy żadne specyfiki Wam nie pomogą :)


A Wy znacie jakieś domowe sposoby na przeziębienia? 
Podzielcie się nimi w komentarzach, z chęcią wypróbuję czegoś nowego :)

Miłego,
Pat

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...